Echoes Of Yul - zespół-ewenement na skalę krajową. Jak sami mówią, ciężko przyrównać ich do jakiegokolwiek innego projektu w Polsce. Trafne spostrzeżenie. Ich muzyka to mroczna mikstura drone, ambientu, oraz elementów filmowych. Na dodatek muzycy odpowiedzialni za to monstrum - Michał Śliwa i Jarek Leśkiewicz - sprawiają wrażenie równie tajemniczych, co generowane przez ich utalentowane umysły dźwięki. Ale to tylko pozory, bo w gruncie rzeczy bardzo sympatyczni z nich kolesie, o czym na pewno przekonacie się w trakcie lektury.
Na wstępie chciałbym Wam podziękować za przychylne rozpatrzenie mojej prośby o przeprowadzenie wywiadu. Od pojawienia się Waszego debiutu minęło już parę miesięcy. Jak z perspektywy tego czasu oceniacie jego przyjęcie? Czy sami jesteście w pełni usatysfakcjonowani finalnym efektem?
MŚ: To raczej my dziękujemy za zainteresowanie jakie okazujesz Echoes Of Yul, jesteś trzecim nabywcą naszej płyty i drugim w Polsce. ;-) Jesteśmy bardzo zaskoczeni dobrym odbiorem płyty szczególnie, że nie gramy koncertów. Ogromnie miły jest fakt, że mamy odzew z całego świata i w większości pozytywny. ;-)
JL: Przyjęcie płyty jest lepsze niż oczekiwaliśmy i bardzo motywujące do pracy nad nowym materiałem. Dziękujemy wszystkim którzy zainteresowali się naszą muzyką, a szczególnie tym którzy w szczery sposób wypowiedzieli się o niej.
Na swoim MS umieściliście wstępne wersje utworów, które znajdą się na drugim wydawnictwie pod szyldem EOY. Czego możemy się spodziewać po nowej płycie? Czy planujecie zaprosić jakichś ciekawych gości do współpracy? Co z wokalami? Będzie ich więcej?
MŚ: Goście pojawią się marginalnie, właściwie bardziej na zasadzie sentymentu do znajomych i frajdy wspólnego pohałasowania, trzon zespołu pozostaje bez zmian, za wyjątkiem zdecydowanego wyrównania udziału w nagraniach teraz jest 50/50. W związku z tym, że najbardziej ukończone utwory trafią na split z Guantanamo Party Program i Sun For Miles znowu znaleźliśmy się w punkcie wyjścia. Jeżeli chodzi o kształt nowej płyty mamy kilkadziesiąt szkiców, ale czy zdecydujemy się na wokalną płytę czas pokaże... Na pewno wokali będzie więcej niż na debiucie, gdzie poddaliśmy je głębokiej obróbce i stanowiły one jedynie jeden z uzupełniających instrumentów.
JL: Szczerze mówiąc ciężko powiedzieć czego można sie spodziewać po naszych kolejnych nagraniach. Na pewno zależy nam na progresji, nie chcemy się powtarzać. Będziemy eksperymentować z tym jak daleko możemy naciągnąć koncept EOY unikając jednak kiczu i pretensjonalności. Odnośnie wokali: myślę że w naszym przypadku to naturalna ewolucja. Wspólnie decydujemy o tym czy dany wokal brzmi ok i współgra z muzycznym tłem dodając coś istotnego do utworu. Nic na siłę...
Przygotowując się do tej rozmowy, przypadkiem natrafiłem w sieci na Wasz teledysk do utworu The Stand. Mimo swej prostoty i minimalizmu, jest cholernie klimatyczny. Podobnie ma się rzecz z okładką debiutu. Dostrzegam tutaj pewien wspólny mianownik. W jakim stopniu fascynuje Was natura? Czy stanowi dla Was inspiracje?
MŚ: Coś w tym jest. Fauna i flora to dobra ilustracja naszej muzyki, pamiętaj że pierwszy zespół w jakim graliśmy nazywał się Dziad Borowy. ;-) Minimalizm i prostota wynika w pewnej mierze ze świadomości własnych ograniczeń, staramy się trzymać z dala od cyfrowej postprodukcji która ma ukryć braki budżetowe.
JL: Ten "klipik" to taki zlepek obrazków które wg mnie pasują do tego co chcieliśmy osiągnąć muzycznie i lirycznie w tym utworze. Potęga, piękno, groza natury. Odwieczny cykl. Człowiek – kruchy, pełen pokory i... akceptacji. Wszystko to łączy się w monumentalnej sonicznej symbiozie. Taka perspektywa jest bardzo interesująca i dość bezlitośnie obala społeczno-socjologiczno-etyczne schematy i nawyki w które człowiek owinął swoją egzystencję przez tysiąclecia. Siły natury wokół nas są prawdziwą inspiracją.
Co myślicie o częstotliwości z jaką wypuszczane są wydawnictwa Nadji i Jesu? Czy Waszym zdaniem wpływa to na jakość serwowanego przez zespół materiału? Obracacie się w podobnych klimatach. Jak zatem wygląda to zjawisko z punktu widzenia muzyków tworzących drone? Czyżby gatunek ten stanowił niewyczerpalną formułę?
MŚ: O Nadji trudno jest mi się wypowiadać bo każda płyta brzmi podobnie, zresztą zespół ten poznałem stosunkowo niedawno już po nagraniu płyty, za to widziałem ich na koncercie i był bardzo udany. Na pewno jest to konsekwentny zespół. Broadrick zawsze wydawał dużo i ja z pozycji osoby, która przepada za jego produkcjami, mogę się tylko cieszyć.
JL: Nadji słuchałem niewiele. Bardziej odpowiada mi Jesu. Myślę jednak że częstotliwość z jaką JB wydaje swój materiał może być deprymująca dla mniej utalentowanych muzyków... [spuszcza smutnie oczy]
MŚ: Niskie, dronujące gitary to u nas tylko jeden ze środków wyrazu, niewyczerpalną formułę stanowi natomiast mieszanie wielu wątków w jedną organiczną całość.
Nie trudno zauważyć, iż na naszym polskim podwórku ciężkich brzmień zaczęła wzrastać w siłę grupa parająca się eksperymentalnym graniem. Pewnie zetknęliście się z opiniami, jakoby muzyka przez was wykonywana wpisywała się w nurt zwany post-metalem. Nazwa Echoes Of Yul wymieniana jest jednym tchem zaraz obok Blindead i Tides From Nebula. Jakie jest stanowisko Waszego duetu w tej sprawie?
JL: Fajnie, że jesteśmy w ogóle wymieniani... w dodatku "jednym tchem". To już jest sukces. ;)
MŚ: Trochę dziwi mnie stawianie nas razem z tymi zespołami, zaznaczam, że nic do nich nie mam, ale szczerze czy Ty dostrzegasz jakieś podobieństwa pomiędzy nami?
Szczerze przyznam, iż nie znam podobnego do Was zespołu w Polsce. Polećcie mi kogoś.MŚ: Nie znam nikogo podobnego, pewnie dlatego tak trudno znaleźć nam sekcję do grania live.
JL: Guantanamo Party Program fajnie zabrzmiało w Opolu.
Wybieracie się na drugą edycję Asymmetry Fest? Jeżeli tak, to z pewnością ucieszy Was możliwość obejrzenia występu Jesu. Co myślicie o tego typu imprezach jak Asymmetry czy też Unsound? Jest szansa zobaczyć Was w przyszłości na żywo właśnie na jednej z takich?MŚ: Byłem na pierwszej edycji jako słuchacz i było super, na Jesu oczywiście też się wybieram. Jeżeli chodzi o kwestie EOY live, to ostatnio pozbywamy się złudzeń, że uda się nam zmontować skład koncertowy rozbudowany o dodatkowych muzyków. Rozważamy koncerty we dwóch + taśmy, sampler. W grudniu gramy dwa koncerty z naszym innym zespołem czyli Opollo i jeżeli wszystko pójdzie ok to w przyszłości być może uda się nam też grac jako EOY – to niestety jest trudniejsze ze względu na formę muzyki, ale nie niemożliwe. Na Asymmetry chcielibyśmy zagrać bo gromadzi ludzi otwartych na różnorodną muzykę.
JL: Świetnie że istnieje klub Firlej i świetnie że to tak niedaleko od Opola. Nie byłem co prawda na Asymmetry Fest, ale mam nadzieję, że uda mi się dojechać na Jesu.
Czyjej muzyki słuchacie częściej? Własnej, czy też Waszych muzycznych idoli? Jakie płyty goszczą obecnie w Waszych odtwarzaczach?MŚ: Bardzo lubie słuchać naszej muzyki. ;-) A z obcych nagrań to ostatnio Thomas Koner "La Barca” i Crescent "Collected Songs”.
JL: Same starocie... :) Nick Drake "Parasite", Unsane "Dead Weight", Modest Mouse "Little motel", The Esoteric "Unavoidable Conclusion", Kate Bush "Breathing", Napalm Death "Contemptous", Boilermaker "Whitewash", Zozobra "Caldera", Beach Boys "Sail on Sailor", Henryk Górecki "III"... taki miks.
Ostatnie zdanie należy do Was. JL: To już koniec ?! :O
MŚ: To jeszcze nie koniec...
Również mam taką nadzieję. Dzięki za rozmowę.Myspace