wtorek, 5 stycznia 2010

Moja Adrenalina - Nietoleruje-Bije

Tym razem będzie dość nietypowo gdyż po raz pierwszy na łamach mojego bloga oceniam płytę - kolokwialnie mówiąc - "tak starą". 2004 rok z perspektywy czasu wydaję się cholernie odległy, od tamtej pory zespół trochę poleniuchował, a o ich dobrze przyjętym przez krytyków debiucie co niektórzy zdążyli już zapomnieć. Całe szczęście grupa znów przeszła do ataku, chłopaki pracują właśnie nad nową płytą, dostali się do drugiego etapu konkursu Asymmetry II i lada dzień ruszają w trasę po Polsce z nowojorskim trio Child Abuse. Czy może być zatem lepsza okazja, aby na nowo przysłuchać się "Nietoleruje-Bije"? Zawartość krążka to zaledwie 21 minut muzyki. Wbrew pozorom nie jest to jednak tak mało, gdyż materiał stworzony przez warszawiaków to solidna porcja intensywnego, połamanego ciężaru. Słychać tutaj echa Kobong, szczególnie za sprawą gitarowej surowości oraz technicznie wykalkulowanych riffów. Nie zapędzałbym się jednak w zbyt przesadnym zestawianiu ze sobą tych dwóch grup. Moja Adrenalina wypracowała dość charakterystyczny styl, w którym dużą rolę odgrywają idealnie wkomponowane w muzykę partie wokalne. Abstrakcyjne teksty Adama w rzeczywistości służą dopełnieniu jego gardłowego instrumentarium. Stanowią kolejną część muzycznej układanki, która ani trochę nie gryzie się z całością. Co tu dużo mówić? Po upływie tych kilku lat muzyka ta wcale się nie zestarzała. Na dodatek recenzowane dziełko daje dość szerokie pole do popisu wielbicielom szufladkowania muzyki. Jedni mogą dopatrywać się w twórczości adrenalinowców mathcoru (ale jak już to tego convergowego), z kolei inni usłyszą progresywny metal, hc lub awangardę. I jakby nie patrzeć każde wymienione tutaj skojarzenie ma rację bytu. Nie ma jednak mowy o sztampie i słabo trzymającej się kupy mieszance stylów. MA to kontrolowany, zgniatający czaszki chaos. Psikus sprawiony ludziom o wąskich horyzontach muzycznych. Cios wymierzony w przewidywalność i nudę. Czysta dawka adrenaliny wbitej prosto w serce!



Myspace

niedziela, 3 stycznia 2010

Echoes Of Yul w natarciu!

Wraz z początkiem nowego roku nadchodzą dobre wieści. Echoes Of Yul powoli kończą prace nad materiałem do splitu z Guantanamo Party Program i Sun For Miles. Dzięki uprzejmości muzyków z Opola miałem możliwość zapoznania się z wstępnymi wersjami czterech utworów, które znajdą się na ich kolejnym wydawnictwie. Nie chciałbym zbyt wiele zdradzać, ale mogę wszystkich zapewnić, iż kolejny raz mamy do czynienia z monolitycznymi dźwiękami na miarę Godflesh. Tak jak zapowiadano wcześniej EOY uraczyli nas większą ilością wokali. Sama muzyka, mimo iż nie jest już tak mroczna jak na debiucie, nie straciła nic ze swojej bezkompromisowości. Nadal jest intensywnie, a paleta wszelakich smaczków w postaci sampli czy też ambientowych wstawek z pewnością zaspokoi gusta każdego miłośnika eksperymentalnego metalu. Na uwagę zasługuje fakt, iż materiał ze splitu jest bardziej zwarty niż jego poprzednik. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że mamy tu do czynienia z czymś o wiele potężniejszym i budującym niż na debiucie. Nie pozostaje mi zatem nic innego jak czekać na końcowy efekt w postaci fizycznej płyty. Powołując się na słowa artystów wyjdzie ona na światło dzienne w pierwszym kwartale 2010 roku.

Myspace