niedziela, 14 marca 2010

Guantanamo Party Program - S/T

Guantanamo Party Program to kolejny polski zespół powstały na fali coraz bardziej cenionego w nadwiślańskim kraju post-metalu. Gatunku jeszcze nie do końca zdefiniowanego, gdyż mieszczącego w swej szufladce całą masę różniących się od siebie stylistycznie kapel. Dlatego już na wstępie warto zaznaczyć, że GPP reprezentują tę bardziej ekstremalną stronę neurotycznego nurtu. Co istotne, na recenzowanym przeze mnie materiale dość często pojawiają się spokojniejsze, dające chwilę odpoczynku dla zmysłów wstawki, aczkolwiek zawsze stanowią one preludium do kolejnego zamachu na uszy odbiorcy. Całości towarzyszy spora dawka adrenaliny i napięcia. Te dwa stany chyba idealnie definiują twórczość wrocławian, którym najwidoczniej przyświecał cel stworzenia namacalnej atmosfery zagrożenia, rozpaczy i strachu. Przypomina mi to trochę dokonania Amenra, aczkolwiek Polakom udało się wypracować swój własny, w moim odczuciu zdecydowanie surowszy styl. Skojarzenia z muzyką Belgów prowadzają się głównie do bezkompromisowego, pozbawionego szczególnych ozdobników grania. Przestrzenne gitary zastępowane są przez dramatyzm, tymczasem dudniący, zaczepny bas potęguje uczucie wszechogarniającego zniszczenia. Żaden z sześciu kawałków nie razi nadmierną długością, co zdecydowanie liczy się na plus. Materiał jest spójny i przemyślany, zaś poszczególne elementy nie pojawiają się w nim przypadkowo. Zauważalna jest tutaj konsekwencja w minimalistycznym budowaniu nastroju, gdzie jeden motyw wynika w sposób naturalny z drugiego. Kolejną nie lada gratką są wokalizy wykrzykiwane w języku polskim. Idealne rozwiązanie dla osób pragnących w pełni współdzielić emocje z twórcami tego niebanalnego, osadzonego mocno w post-hardcorowych rejonach krążka.

Chciałbym przy okazji niniejszego wpisu odnieść się do recenzji na łamach serwisu Musicnews. Jej autor uznał, iż "Guantanamo Party Program zaczyna się mniej więcej tam, gdzie u Isis najcięższe riffy przechodzą w melodyjne smucenie". Nic bardziej mylnego. Muzycznie GPP ma się do Aarona i Spółki, jak pięść do nosa. Prędzej pasowałyby w tym miejscu porównania do Cult of Luna, ale i tak są to dwa zupełnie różne światy. Tak więc ośmielę się zasugerować małą poprawkę: GPP zaczyna się tam, gdzie Amenra i Celeste kończą się już siły na dalszy, zmasowany atak gitar.

1 komentarz:

  1. Bardzo fajnie grają, podoma mi się, że czerpią inspiracje z deftones.

    OdpowiedzUsuń