Bez zbędnej gadki i nadętego patosu, przedstawiam Wam listę moich TOP10 ostatniego roku przed apokalipsą. Kolejność nieprzypadkowa.
12. BIRDS OF PASSAGE - WITHOUT THE WORLD
Idealna pozycja dla entuzjastów atmosfery Twin Peaks.
11. BLUE SKY BLACK DEATH - NOIR
Duet z BSBD bardzo pozytywnie zaskoczył. Na swoim najnowszym albumie, który nazwą mylnie może nasuwać skojarzenia z mroczną zawartością krążka, udał się w podróż po dźwiękach z lat 80/90-tych. Noir tryska pomysłami. Jest kolorowy, niemal bajeczny. Czyżby był to znak, że instrumentalny hip-hop wciąż ma się dobrze?
10. IMPLODES - BLACK EARTH
Gitarowy ambient/shoegaze z wytwórni Kranky. Ta muza ma w sobie coś z plemiennego prymitywizmu i psychodelicznego odjazdu. Dziwny twór i jak najbardziej godny polecenia. A tak przy okazji, zwróćcie uwagę na świetny artwork do okładki.
9. ERAAS - S/T
O tym projekcie nie wiem niestety zbyt wiele. Nie przysłania to jednak faktu, że album jest cholernie równy. Z niewiadomego powodu mam jakieś dziwne przeświadczenie, że podejdzie on fanom twórczości Swans. To może przez ten dźwiękowy eklektyzm?
8. THIS WILL DESTROY YOU - TUNNEL BLANKET
Fani TWDY podzielili się ostatnio na dwa obozy: entuzjastów nowej twórczości zespołu oraz tych, którzy tęsknią za ich post-rockowym obliczem sprzed dwóch ostatnich krążków. Zgadnijcie do których ja się zaliczam? :)
7. ULCERATE - DESTROYERS OF ALL
Ci Australijczycy, są najlepszą rzeczą jaka przytrafiła się death metalowi w ciągu ostatnich lat. Nie rezygnując z brutalnych riffów przywodzących na myśl dokonania Immolation pokazali, że w tej szufladce znajdzie się również sporo miejsca dla klimatycznego grania.
6. TRUE WIDOW - AS HIGH AS THE HIGHEST HEAVENS AND FROM THE CENTER TO THE CIRCUMFERENCE OF THE EARTH
Ten band nie wszedł z butami w moje życie, to klasyczny przykład "nienachalnego wkręcacza", subtelnie podbijającego umysł fajnymi melodiami i klimatem.
5. HECQ - AVENGER [¥792]
To chyba najbardziej miodny i powykręcany dubstep, jaki kiedykolwiek słyszałem. Hecq wycisnął z tej stylistyki wszystko co najlepsze, sięgając po sprawdzone patenty i dorzucając od siebie swoją pomysłowość i ambientową wrażliwość.
4. CAVE IN - WHITE SILENCE
Cave In powrócili i... znów nie dali ciała. Mimo, iż muzycy nagrali płytę niezwykle dopieszczoną aranżacyjnie, zróżnicowaną i dojrzałą, to nie zapomnieli przy tym jednocześnie o luzie, który od zawsze stanowił znak firmowy ich twórczości.
3. ANDY STOTT - PASSED MY BY
Andy Stott, to dubstepowo-witchhouse'owe odkrycie z Modern Love Label (ten sam co Demdlike Stairs, zatem klasa sama w sobie). Nienaturalnie wolne i zimne Passed My By zapętliło się w moim odtwarzaczu wystarczająco długo, aby znaleźć się w tym zestawieniu. Czuć tutaj świeżość, obok której trudno przejść obojętnie.
2. TIM HECKER - RAVENDEATH, 1972
Koncert tego pana w trakcie Festiwalu Ambientalnego, jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że ta dronująca zbitka dźwięków pianina i przetworzonych trąbek, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wyszły pod szyldem Heckera. Muza, która przenosi do innego świata.
1. LOW - C'MON
Ta płyta jest jak narkotyk. Ciężko się od niej oderwać, a jeszcze trudniej jest do niej nie wracać. Absolutny NUMBER ONE tego roku!
12. BIRDS OF PASSAGE - WITHOUT THE WORLD
Idealna pozycja dla entuzjastów atmosfery Twin Peaks.
11. BLUE SKY BLACK DEATH - NOIR
Duet z BSBD bardzo pozytywnie zaskoczył. Na swoim najnowszym albumie, który nazwą mylnie może nasuwać skojarzenia z mroczną zawartością krążka, udał się w podróż po dźwiękach z lat 80/90-tych. Noir tryska pomysłami. Jest kolorowy, niemal bajeczny. Czyżby był to znak, że instrumentalny hip-hop wciąż ma się dobrze?
10. IMPLODES - BLACK EARTH
Gitarowy ambient/shoegaze z wytwórni Kranky. Ta muza ma w sobie coś z plemiennego prymitywizmu i psychodelicznego odjazdu. Dziwny twór i jak najbardziej godny polecenia. A tak przy okazji, zwróćcie uwagę na świetny artwork do okładki.
9. ERAAS - S/T
O tym projekcie nie wiem niestety zbyt wiele. Nie przysłania to jednak faktu, że album jest cholernie równy. Z niewiadomego powodu mam jakieś dziwne przeświadczenie, że podejdzie on fanom twórczości Swans. To może przez ten dźwiękowy eklektyzm?
8. THIS WILL DESTROY YOU - TUNNEL BLANKET
Fani TWDY podzielili się ostatnio na dwa obozy: entuzjastów nowej twórczości zespołu oraz tych, którzy tęsknią za ich post-rockowym obliczem sprzed dwóch ostatnich krążków. Zgadnijcie do których ja się zaliczam? :)
7. ULCERATE - DESTROYERS OF ALL
Ci Australijczycy, są najlepszą rzeczą jaka przytrafiła się death metalowi w ciągu ostatnich lat. Nie rezygnując z brutalnych riffów przywodzących na myśl dokonania Immolation pokazali, że w tej szufladce znajdzie się również sporo miejsca dla klimatycznego grania.
6. TRUE WIDOW - AS HIGH AS THE HIGHEST HEAVENS AND FROM THE CENTER TO THE CIRCUMFERENCE OF THE EARTH
Ten band nie wszedł z butami w moje życie, to klasyczny przykład "nienachalnego wkręcacza", subtelnie podbijającego umysł fajnymi melodiami i klimatem.
5. HECQ - AVENGER [¥792]
To chyba najbardziej miodny i powykręcany dubstep, jaki kiedykolwiek słyszałem. Hecq wycisnął z tej stylistyki wszystko co najlepsze, sięgając po sprawdzone patenty i dorzucając od siebie swoją pomysłowość i ambientową wrażliwość.
4. CAVE IN - WHITE SILENCE
Cave In powrócili i... znów nie dali ciała. Mimo, iż muzycy nagrali płytę niezwykle dopieszczoną aranżacyjnie, zróżnicowaną i dojrzałą, to nie zapomnieli przy tym jednocześnie o luzie, który od zawsze stanowił znak firmowy ich twórczości.
3. ANDY STOTT - PASSED MY BY
Andy Stott, to dubstepowo-witchhouse'owe odkrycie z Modern Love Label (ten sam co Demdlike Stairs, zatem klasa sama w sobie). Nienaturalnie wolne i zimne Passed My By zapętliło się w moim odtwarzaczu wystarczająco długo, aby znaleźć się w tym zestawieniu. Czuć tutaj świeżość, obok której trudno przejść obojętnie.
2. TIM HECKER - RAVENDEATH, 1972
Koncert tego pana w trakcie Festiwalu Ambientalnego, jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że ta dronująca zbitka dźwięków pianina i przetworzonych trąbek, to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wyszły pod szyldem Heckera. Muza, która przenosi do innego świata.
1. LOW - C'MON
Ta płyta jest jak narkotyk. Ciężko się od niej oderwać, a jeszcze trudniej jest do niej nie wracać. Absolutny NUMBER ONE tego roku!
Ok, myślę, że to by było na tyle. Do końca roku pewnie zmieniłbym coś w tej liście, ale na chwilę obecną tak wyglądają moje thebestofy. W zestawieniu znalazły się albumy, które najbardziej mnie poruszyły, zapadły w pamięć lub po prostu zasłużyły na to, aby za sprawą wyjątkowej w mojej opinii twórczości znaleźć się w tym zacnym gronie. Niektóre z nich na pewno nie są jakimiś kamieniami milowymi w muzyce, ale chcąc nie chcąc, będą mi się kojarzyć z 2011-tym. Był to czas intensywnych przemian, bardzo pozytywny, ale i dający popalić. W takich właśnie momentach towarzyszyły mi wyżej wymienione krążki.
Rzućcie jeszcze uchem na nowe: Trap Them, A Winged Victory For The Sullen, Kangding Ray, Jesu, Lento, Necro Deathmort, Oathbreaker, Obake, Omega Massif, Metazen, Black Cobra i Gryzzly Bear.